Kłopot z „małym tyranem”

Wokół problematyki wychowania dzieci. Istota problemu i jego koszty.

Dzieci, o których problemach piszę, to pociechy moich znajomych, bliskich, a także ludzi, z którymi spotykam się na gruncie zawodowym. Jeden, najbardziej ogólny wniosek jaki mi się nasunął w ostatnim czasie podczas obserwacji najmłodszej generacji brzmi następująco: jest coraz więcej dzieci, które są wychowywane w tzw sposób intuicyjny.

Co rozumiem przez wychowanie intuicyjne? Krótko można je określić jako wychowanie przypadkowe, nie oparte na jakiejś ustalonej metodzie, kształtowane przez chwilowy impuls, emocje rodzica. Efekt takiego sposobu formowania dziecka może być bardzo niekorzystny, dlatego też należy unikać takiego podejścia do wychowania.

Nie wykluczone, że dziecku wychowanemu w opisany sposób uda się przejść przez życie bez większych zawirowań. Z kosztami psychologicznymi jakich będzie doświadczać po drodze też jakoś sobie poradzi. W najbardziej skrajnych przypadkach efektem takich oddziaływań wychowawczych, a właściwie ich braku, jest dziecko, które w literaturze fachowej określane jest mianem „małego tyrana”. Dzieci te prezentują różnorodny wachlarz zachowań, jednakże ich cechą wspólną jest:

  1. Duża ekspresja uczuć
  2. Skupianie na sobie uwagi otoczenia poprzez niepożądane lub oceniane negatywnie przez innych zachowania
  3. Niezłomny upór w działaniu
  4. Trudność w zaprzestaniu niepożądanego zachowania, aż do momentu osiągnięcia oczekiwanego efektu, skutku.

Przybliżając zagadnienie, sięgnijmy do własnych przykładów lub obserwacji. Każdy z nas zetknął się przynajmniej raz w swoim życiu z sytuacją, w której widzimy na ulicy dziecko w wieku od 1 do 6 lat, które płacze, krzyczy, tupie, kładzie się na ziemi. Nad nim stoi bezradna matka, która nie chce, a najczęściej nie potrafi umiejętnie przerwać tego zachowania.

Przykładów można oczywiście mnożyć bez liku, nie to jest jednak najważniejsze. Z mojego punktu widzenia, a myślę że zgodzą się ze mną rodzice, najważniejsze jest nie dopuścić do takiego zachowania lub jeśli już do niego doszło –by je jak najszybciej przerwać.

Przyczyny problemu

Jakie jest podłoże takich zachowań? W literaturze przedmiotu zdania na ten temat są podzielone. Popularne są dwa stanowiska. Pierwsze, przedstawia pogląd, że mali tyrani to dzieci, rodziców, którzy twierdzą że do wychowania małej pociechy wystarczy sama miłość rodzicielska i nie potrzebne są zakazy oraz nakazy, albowiem dziecko miłość tę doceni i wszystko zrozumie w wieku dojrzałym. Rodzice ci uważają, że kolejne, coraz bardziej niepożądane wyczyny ich dziecka nie mogą spotkać się z gniewem czy karą, ale z jeszcze większym rodzicielskim uczuciem( zaznaczam, że w dużej liczbie przypadków przyczyną takich zachowań rodziców jest nadopiekuńczość, pobłażliwość).

Drugie stanowisko prezentuje pogląd, że tzw trudne dzieci, sprawiające kłopoty wychowawcze są efektem wychowania w rodzinie, w której rodzice więcej wymagają od siebie niż od dzieci. Często pochodzą z rodzin, w których sami byli zmuszani do przesadnej grzeczności, uległości, tłumienia uczuć (potocznie określanych jako negatywne). Za punkt honoru uważają wychowanie swego dziecka w tzw, sposób bezstresowy, umożliwiający dzieciom unikniecie stresów, jakie oni, jako rodzice przeżywali w dzieciństwie.

Pomimo istnienia dwóch stanowisk, można zauważyć pewną ich cechę wspólną. Oba podejścia stwierdzają, że dziecko staje się małym tyranem na skutek błędów rodziców, popełnionych w newralgicznym momencie rozwoju dziecka. Moment ten przypada na okres pomiędzy 8 miesiącem, a 2 rokiem życia. Rozwojowo jest to czas największych zmian na przestrzeni całego późniejszego życia człowieka. Na płaszczyźnie rozwoju fizycznego, ruchowego jest to udoskonalenie i nabywanie nowych umiejętności: siadanie, raczkowanie, chodzenie. Na płaszczyźnie rozwoju emocjonalno- psychicznego jest to czas (6-8 m.ż.) uświadamiania sobie przez dziecko jego odrębności. Dotychczas dziecko postrzegało siebie i matkę jako jedną, nierozerwalną istotę. Teraz zaczyna spostrzegać , że to „ja”, to już nie ono razem z matką, lecz pewna odrębność, indywidualność. Spostrzega, że matka może odejść, że nie jest przy nim cały czas, że może być czymś zajęta w innym pokoju itp. W związku z tym zaczyna odczuwać brak tego, co dotychczas było utożsamiane z bezpieczeństwem(pokarm, miłość, ciepło, spokój).

W tym czasie dziecko jeszcze nie rozumuje kategoriami ludzi dorosłych, dlatego świadomość braku jedności z matką jest dla niego dramatem nieporównywalnym z czymkolwiek innym, co dotychczas go spotkało. Kiedy spostrzega, że nie jest to sytuacja jednorazowa, że tak już będzie, lęk, który mu towarzyszy próbuje zmniejszyć wykorzystując mechanizmy obronne. Stosuje różne metody sprawdzając, co działa na matkę i najczęściej dochodzi do wielkiego odkrycia. Okazuje się, że płacz i krzyk powoduje szybkie przybycie matki- wzięcie na ręce, utulenie – poczucie bezpieczeństwa zostaje przywrócone.

Co dziej się dalej? Wielu rodziców zna odpowiedź na to pytanie. Zaczyna się kapryszenie, krzyki, wymuszanie płaczem, budzenie się w nocy bez specjalnego powodu, itp. Dziecko staje się prawdziwym tyranem, terroryzując cały dom. Biedni rodzice, pełni lęku o dziecko (szczególnie, gdy chodzi o pierworodne, długo oczekiwane, chore, itp.) próbują jak najszybciej uspokoić, czyniąc to z mniejszym lub większym skutkiem.

Opisana wyżej sytuacja dotyczy początkowego okresu gdy dziecko tyranizuje rodziców tylko w momentach kładzenia go do łóżeczka lub zostawiania samego w pokoju. Jeśli nie stanie się nic, co przerwie takie zachowania, to na dalszym etapie rozwoju dziecko świadome faktu, że płacz to bardzo silny argument, będzie wymuszało takie zachowania rodziców, które zaspokoją wszelkie, ważne dla niego potrzeby.

Co jest ważne w wieku od 8 miesięcy do 3 a czasami więcej lat? Potrzeby dzieci w tym okresie są krótkotrwałe i związane z aktualną sytuacją dziecka. Chce wszystkiego. Od upragnionej (czy na pewno upragnionej ?, dopiero ją zobaczył), ujrzanej przed chwilą zabawki, po idącego drogą konia w zaprzęgu. Zabawa i chęć posiadania tego dla siebie, przewyższa w tym wieku wszystkie inne rodzaje aktywności dzieci.

Co z tym kłopotem począć?

Potrzeba posiadania i poczucie odrębności u dzieci ściśle wiąże się w tym czasie z uporem i negatywizmem. Stąd też biorą się wszelkie konflikty pomiędzy dzieckiem a rodzicami. Podstawowe czynności dotyczące codziennej higieny , sposobu odżywiania się, ubierania, spędzania wolnego czasu itp. urastają do rangi problemu, gdyż rodzic słyszy albo odpowiedź „nie” albo „chcę coś innego”. Jest to moment bardzo twórczy, zarówno dla dziecka jaki rodziców czy bliskich związanych z rodziną.

Uwaga! Dla rodziców to czas na to, by zacząć wpajać zasady i normy moralne, które w przyszłości pomogą mu funkcjonować w życiu. To może ostatni moment na to, byśmy pokazali dziecku, że można w inny sposób rozładowywać napięcia i złości, że czasami miło jest zrezygnować z czegoś dla kogoś innego, że przyjemnie jest dawać a nie tylko brać.

Warunkiem przyswojenia przez dziecko przekazywanego mu systemu wartości, jest oczywiście przekaz dostosowany do wieku i możliwości rozumienia dziecka. Nie mniej ważne są także czas i uwaga, które mu ofiarujemy. Jeżeli nie będzie spełniony choć jeden z tych warunków, nasza praca okaże się najprawdopodobniej bezowocna.

Badania dowiodły, że dla dziecka nie jest ważne ile czasu z nim spędzamy, ale jak go spędzamy. Stwierdzono, że niejednokrotnie matki( także ojcowie) pracujące, bardziej efektywnie spędzają czas ze swoimi dziećmi, niż matki niepracujące. Świadomość tego, że po pracy maja jedynie dwie lub trzy godziny na intensywny kontakt z dzieckiem, powoduje, że czas ten jest bardziej przemyślany, intensywny. Nieco inaczej jest z matkami będącymi na urlopach wychowawczych. Na ich głowie w ciągu dnia jest wiele innych obowiązków i tak naprawdę nie są z dzieckiem, ale obok niego. To duże uogólnienie, może w niektórych przypadkach krzywdzące, ale zastosowane w celu lepszego przybliżenia problemu czasu i uwagi poświęcanych dzieciom.

Wróćmy do sytuacji dziecka. Cechą charakterystyczną jego funkcjonowania jest ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki. Sprawdza rodziców, jak daleko pozwolą mu na autonomię, samodzielność, na podejmowanie „własnych” decyzji. Bagatelizowanie przez niektórych rodziców tego procesu, przynosi opłakane skutki. „Wychowują „ małego człowieka, który próbuje lub wręcz rządzi całą rodziną. Stara się podporządkować sobie to, co dzieje się wokół niego, a przy tym cierpi okropnie. Cierpi bo bycie dorosłym (a w takiej roli występuje) nie jest dla dziecka łatwe. To od niego zależy w znacznym stopniu wszystko, co robią lub czego nie robią jego rodzice. Rządzenie staje się źródłem niepokoju. To dorośli mają być dla niego autorytetem, mają zapewniać poczucie bezpieczeństwa, a nie odwrotnie. Świadomość tego oraz brak jasnych i wyważonych reguł rządzących życiem dorosłych powoduje, że dziecko nie jest w stanie udźwignąć tego ciężaru- poczucia mocy i sprawstwa. W takiej sytuacji mamy do czynienia z dwoma rodzajami zachowań dziecka:

  1. wzrasta zdenerwowanie, agresja, pojawiają się problemy w kontaktach z rówieśnikami; przestaje być akceptowane przez innych rozsądnych dorosłych, także przez dzieci
  2. następuje eskalacja zachowań niepożądanych, negatywnie ocenianych przez środowisko, przy braku reakcji ze strony rodziców lub przy ich pozytywnym wsparciu ( „jakie mam rezolutne dziecko, potrafi zawalczyć o swoje” itp. komunikaty)

Czy jest już za późno by naprawić błąd?

Wymienione powyżej zachowania mogą wystąpić oddzielnie, ale najczęściej jedno następuje po drugim. Obie sytuacje wymagają uważnego rozpatrzenia ewentualnych przyczyn negatywnych zachowań. Przeanalizowania stylu wychowawczego preferowanego przez rodziców oraz zasięgnięcia opinii osób wykwalifikowanych (nauczycieli, psychologów, pedagogów). Zawsze warto podjąć wysiłek, by pomóc małemu tyranowi. Jego postawa jest w gruncie rzeczy ciężarem dla niego samego. Trzeba pomóc dziecku ponownie być dzieckiem.

Pamiętajmy jednak, że wychodzenie z tego stanu może potrwać dość długo i przyniesie efekty tylko wtedy, gdy towarzyszyć nam będzie silna motywacja i konsekwencja w działaniu. Dla dobra dziecka i nas samych warto podjąć ten wysiłek.

Możliwe, że niektórzy rodzice po przeczytaniu rozważań na temat błędów wychowawczych poczuli się urażeni bądź zaniepokojeni treściami tu przedstawionymi. Urażonych przepraszam, nie to było moim celem. Chciałam uświadomić jedynie fakty, które mogą być niezauważalne dla zapatrzonych w swoje dziecko rodziców. Zaniepokojonym proponuję, by uważnie przyjrzeli się swoim dzieciom i sobie w szczególności oraz by odpowiedzieli na poniższe pytania.

Czy poświęcam swojemu dziecku dostatecznie dużo uwagi?

Czy jestem otwarta na to co mówi, o co pyta?

Czy zasady jakimi kieruję się w życiu są dla mojego dziecka jasne i zrozumiałe?

Czy rozsądnie zaspokajam jego potrzeby i zachcianki?

Czy kocham je miłością dojrzałą?

Czy nasi znajomi przychodzą do nas tak często, jak dawniej?

Co myślą o naszych dzieciach nasi przyjaciele, rodzina, znajomi?

Jeśli odpowiedź na większość z nich brzmi „tak”, to myślę, że nie popełniliście Państwo rażących błędów wychowawczych, których skutkiem jest poczucie mocy i władzy jaką ma dziecko. Dla tych, którzy maja wątpliwości proponuję porozmawiać z bliskimi i przyjaciółmi. Może ich spostrzeżenia i uwagi są bardziej obiektywne niż nasze, rodziców. Jeśli potwierdzą Państwa obawy, to pozostaje skorzystać z pomocy dojrzałych rodziców i fachowców, a nasze dzieci w przyszłości podziękują nam za to.

Kończąc, pamiętajmy, że „tyran wyrasta zawsze na plecach jednego z rodziców”.

 

 

Magdalena Lipiak

Artykuł zamieszczony w Słowie Prawdy, marzec 1996